Zarówno pogoda za oknami jak i samo Wszystkich Świętych sprzyja indywidualnym rozmyślaniom o istotach zza światów. Nawet ja, osoba która zaczyna się bać na sam jedynie wydźwięk słowa „horror”, przy takiej okazji po horrory sięgam. Zarówno w formie książkowej i filmowej, ale przede wszystkim growej. Nie ukrywam, że próbowałam grać w kilka horrorów i stąd wiem, że moimi ulubionymi są te, w których nie da się umrzeć. Takim horrorem jest Decay: the Mare. Bohater umrzeć co prawda na szczęście nie może, gorzej jednak ma się sprawa samego gracza. Trzykrotnie w grze stanęło mi serce i dostałam skurczu żołądka.
Pełny tekst znajduje się tutaj.