Generalnie „Samorost” to bardzo sympatyczna produkcja. Choć strasznie krótka i banalna, to jednocześnie bardzo przyjemna. Świetnie się sprawdza jako odstresawiacz albo jako przerywnik między innymi, „poważniejszymi” tytułami. A jeśli komuś mało przygód „Pana Szlafmycowego”, to może sięgnąć po kolejne odsłony jego przygód. Ich początek można podsumować jednym zdaniem – mała rzecz, a cieszy.
Samorost – recenzja
3 maja 2017
36
